badania
metodyka
nauka
neurobiologia
pamięć
psychologia
wiedza
Prawda & Guzik Prawda
17:39:00Nieczęsto zdarza mi się kierować słowa do kolegów i koleżanek nauczycieli. Rozmowy o stanie edukacji to zawsze śliski temat; bardzo łatwo można z rozmowy o faktach przejść do argumentum ad personam. Dodatkowych trudności nastręcza fakt, iż trudno jest mówić o nauce obiektywnie będąc nauczycielem.
Zanim przejdę do clue artykułu, chcę zaznaczyć, że w niniejszym tekście nie mam zamiaru nikogo atakować ani krytykować konkretnych szkół czy metod. Moim celem jest przeprowadzenie dyskusji na temat dogmatów związanych z nauczaniem i obowiązku weryfikowania wszystkich informacji.
Wierzę, że znakomita większość nauczycieli w pewnym stopniu podziela moje przemyślenia i może zechce podzielić się swoimi. Proszę tylko o wyważone argumenty, choć wiem, że pewnie niektórym osobom nadepnę na odcisk. 😊
O SKUTECZNOŚCI METOD
Metod nauczania jest obecnie zatrzęsienie. Każdy nauczyciel języków obcych słyszał zapewne o metodzie gramatyczno-tłumaczeniowej, Total Body Response, metodzie Callana czy SuperMemo.
Nauka o większości nich znajduje się w programie studiów (a przynajmniej powinna). Metody te obiecują różną skuteczność i różny czas nauki.
Kiedy biorę pod lupę konkretną metodę interesują mnie następujące kwestie:
- Jacy badacze przyglądali się metodzie;
- Kim są badacze (czy nie są to osoby bezpośrednio powiązane z instytucją, która metodę publikuje);
- Jak duża była grupa kontrolna;
- Jakie czynniki brano pod uwagę w badaniach;
- Jakie stosowano metody pomiaru skuteczności metody;
- Jakie w ogóle były kryteria skuteczności. Czy zdany egzamin oznacza biegłość językową? Czy znalezienie pracy za granicą jest dostatecznym dowodem opanowania języka? Gdzie jest ta magiczna granica między ignorancją a wiedzą?
Czy taka szkoła ma dostęp do skanów MRI wszystkich potencjalnych uczniów, żeby sprawdzić fizyczne predyspozycje? Jak to się ma do ustaleń w dziedzinie neurobiologii, która dowodzi, że tak szybki postęp nie jest możliwy1?
Ilu uczniów wykształcono do tej pory? W jaki sposób sprawdzono faktyczny postęp? Jak duża była grupa kontrolna? Czy wykluczono wszystkie czynniki niezależne od szkoły?
Pytań jest ogrom i pozostaną otwarte. Food for thought.
THE GOOD, THE BAD & THE UGLY
Dobre wieści są takie, że około 90% amerykańskich nauczycieli (brak polskich badań) uważa wiedzę dotyczącą neurobiologii za istotną w procesie nauczania2. Tak jak psycholog poza umiejętnościami miękkimi powinien posiadać niezbędną teorię, tak nie wyobrażam sobie nauczania bez podstawowej wiedzy dotyczącej funkcjonowania mózgu.
Martwi mnie zatem, że elementy neurobiologii nie są obowiązkowym przedmiotem na studiach przygotowujących do zawodu nauczyciela (i nie mówię tu o metodycznym czary mary; przepraszam za określenie, ale tak to właśnie na studiach wygląda - imponujące statystyki bez podawania źródła i obietnice z Marsa).
W ramach jednego badania z roku 2009 zapytano 158 brytyjskich nauczycieli co myślą o dostosowywaniu sposobu nauczania do tzw. stylu uczenia się. Aż 79% z nich twierdziło, że jest to konieczne3.
Teorię stylów uczenia się już dawno zrównano z ziemią, podobnie jak przewagę jednej czy drugiej półkuli mózgu. Nauczyciele zdobyli wiedzę na studiach, ale po rozpoczęciu pracy najwyraźniej już jej nie weryfikowali.
Co mnie natomiast oburza, to nawet nie fakt istnienia konkretnych metod, które jako pseudo-nauka powinny być potępione w środowisku akademickim (a nie są), a fakt, że istnieją nauczyciele, którzy z tych nieskutecznych metod korzystają w pracy, ignorując kolejne badania udowadniające, że metoda po prostu nie działa, a nawet jest szkodliwa. Czy miliony monet (wątpliwe, pokażcie mi zamożnego nauczyciela języków) przesłaniają elementarną etykę zawodu?
FAKTY I OPINIE
Mam problem z kursami. Nie byłam słuchaczem ani jednego polskiego szkolenia ani kursu dla nauczycieli, ponieważ wiem, że nie usłyszę tam żadnych faktów podpartych danymi (a wiem o tym, ponieważ przyjaźnię się z wieloma nauczycielami, którzy na owe kursy uczęszczają).
Zawsze chętniej korzystam z zagranicznych platform edukacyjnych (słono płatnych), oferujących kursy przygotowane przez uniwersytety i jednostki badawcze.
Polskie kursy przypominają bardziej milutkie spotkanie na kawie niż konferencję naukową, a przecież jesteśmy naukowcami. Nie mam tu na myśli warsztatów jak uszyć z dziećmi marzannę, mówię o kursach dotyczących nauki uczniów mieszczących się w spektrum autyzmu czy też z dysleksją - same poważne tematy.
Nie chodzi mi o zawartość kursów. Doceniam wszystkie nowatorskie i kreatywne metody nauczania, ponieważ pokazują, że nauczyciele chcą zmienić obecny stan rzeczy. Postuluję jedynie o gromadzenie danych statystycznych związanych z rozwijanymi metodami.
Zamiast powiedzieć "Metoda ... świetnie działa!" będziecie mogli przedstawić znacznie bardziej wiarygodne informacje, a mianowicie "Metoda ... wprowadzona ... sprawdzana na ... grupie przyniosła rezultat pod postacią ... w porównaniu z okresem ... i wynikami ...". Fakty, nie opinie.
KIJ W MROWISKO
Kiedyś ośmieliłam się napisać na fanpage'u znanego coacha jedno pytanie: Jakie badania potwierdzają skuteczność pańskiej metody? Badanie XYZ wykazuje, że takie tempo nauki jest nierealne. Pozdrawiam, Katarzyna Matuszyn. Emotikonka z uśmieszkiem.
Nic złośliwego.
Otrzymałam odpowiedź, którą mogę streścić jako "Ale u mnie działa. Mam dowód empiryczny." plus uszczypliwy dopisek dotyczący mojego wówczas trzyletniego doświadczenia.
Czyli "działa bo działa, a w ogóle amatorko się nie wymądrzaj".
Po lawinie niespecjalnie merytorycznych komentarzy wyznawców "edukatora" musiałam usunąć posta. Zaczęto mi grozić negatywami na mojej podstronie korepetytora.
Próba podważenia stanu wiedzy nauczyciela zbyt często spotyka się z reakcją ataku zamiast merytorycznej dyskusji. Nie twierdzę, że stoi za tym zła wola. Martwi mnie po prostu niewykształcenie mechanizmów krytycznego myślenia u ludzi, którzy sami tej umiejętności powinni uczyć.
Prywata: Żeby nie było - sama jestem na to podatna, jestem tylko człowiekiem. Pierwszy krok mam jednak za sobą, a mianowicie zauważam problem. 😊
W niniejszym artykule miałam ochotę trochę uszczypliwie wypowiedzieć się na temat popularnych ostatnio na blogach narzędzi nauczania (szczególnie Oceniania Kształtującego) takich jak papier toaletowy czy packi na muchy. Po głębszym namyśle stwierdzam jednak, że niewiele na temat ich skuteczności wiem, badania praktycznie nie istnieją i nie jestem na pozycji pozwalającej mi na krytykę.
Zapytam zatem ze szczerej ciekawości: Jakie są Wasze doświadczenia? Czym zdania układane z papieru toaletowego różnią się od zdań układanych z pociętych kartek A4? Czy magia tkwi w rozmiarze pomocy naukowych czy w możliwości współpracy wielu uczniów przy jednym zadaniu?
NEUROBIOLOGIA I NEUROBZDURA
Naukowcy naukowcom nie równi. Istnieje mnóstwo publikacji dotyczących tzw. brain-based-learning, jednak są one zwykle pisane przez nauczycieli, którzy nie są neurobiologami. Źródeł informacji napisanych przez neurobiologów jest tyle co kot napłakał. Według Paula A. Howard-Jonesa brak prawdziwych naukowców związanych z nauką o mózgu w środowisku edukatorów jest bezpośrednią przyczyną powstawania neuro-mitów4.
Mnie bardzo zaniepokoiły doniesienia OECD w ramach Brain and Learning project (2002) dotyczące faktu, że wiedza nauczycieli na temat funkcjonowania mózgu wcale nie pomaga ustrzec się przed wiarą w neuro-mity. Wręcz przeciwnie - większy stopień wiedzy wydawał się być skorelowany z większą wiarą w mity takie jak style uczenia się czy przewaga danej półkuli mózgu. Tylko eksperci w dziedzinie neurobiologii byli w stanie odróżnić fałszywe/błędne dane od prawdziwych, co sugeruje stałą konieczność współpracy między edukatorami a neurobiologami z prawdziwego zdarzenia5.
ANGLISTA A NAUCZYCIEL
Nigdzie nie chwalę się certyfikatami, które potwierdzają samą znajomość języka angielskiego. Moja praca nie polega na byciu chodzącym słownikiem ani na tłumaczeniach symultanicznych, więc moje certyfikaty Cambridge mają się do nauczania jak krzesło do krzesła elektrycznego. To co powinno interesować moich uczniów to:
A Certyfikaty potwierdzające umiejętność nauczania
B Staż pracy jako nauczyciela języka obcego
Studia anglistyczne nie przygotowują do zawodu nauczyciela. Przygotowują do zawodu tłumacza (średnio), przygotowują do zawodu kulturoznawcy (nieco lepiej), nawet do zawodu dyplomaty (kolejny śliski temat; jestem córką dyplomaty - mogę się wymądrzać). Bez zajęć dotyczących psychologii, neurobiologii, metodyki nauczania (nie, pokazywanie studentom filmów z lat 80-tych to nie metodyka) świeżo upieczony anglista nie jest nauczycielem.
Uważam, że moim obowiązkiem jako czynnego nauczyciela jest nieustanne dokształcanie się w trzech wyżej wymienionych dziedzinach. Tak jak dentyści leczący kanałowo przez zatruwanie zęba powinni pozostać w poprzedniej epoce, tak nauczyciele powinni czuć wewnętrzny przymus weryfikowania stanu swojej wiedzy. Nie możemy usiąść i płakać, że studia nam tego nie zapewniły.
Jak możemy pouczać swoich uczniów o konieczności ciągłego doskonalenia swojego stanu wiedzy, kiedy sami nie dajemy dobrego przykładu?
WNIOSKI
Chciałabym móc zaproponować Wam gotowe rozwiązania wyżej wymienionych problemów, ale sama nie jestem autorytetem neurobiologii i sama jestem podatna na tzw. fallacies. Dla tego typu problemów nie ma prostych rozwiązań, liczę jednak na zmianę sposobu myślenia samych środowisk naukowych.
Mój wniosek jest jeden: Fundamentem skutecznego nauczania pozbawionego pseudonauki jest umiejętność krytycznego analizowania informacji.
Na koniec pozostawię Was z pytaniem, które dręczy mnie od ok. trzech lat i do którego dorosłam dostatecznie, aby odpowiedzieć na nie twierdząco.
Czy porzucilibyście swoją metodę nauczania gdyby za pomocą niezaprzeczalnych danych udowodniono Wam, że Wasza metoda nie działa lub, co gorsza, jest pseudonauką?

Bibliografia:
1 How People Learn: Bridging Research and Practice, M. Suzanne Donovan, John D. Bransford, and James W. Pellegrino, Editors; Committee on Learning Research and Educational Practice, 1999 National Research Council
2 Neuroscience in Education: The Good, the Bad, and the Ugly, Sergio Della Sala, Mike Anderson, 2012 Oxford University Press
3 The Neuroscience Literacy of Trainee Teachers, Paul Howard-Jones, Lorna Franey, Rasha Mashmoushi and Yen-Chun Liao, Graduate School of Education, 2009 University of Bristol
4 komentarze
Z całym szacunkiem, nie płacą mi za dokształcanie się po pracy. Nauczyciel najwyraźniej ma też być psychologiem, biologiem, kołczem i rodzicem. Nie za dużo tego dobrego?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że jesteś nauczycielem w szkole publicznej.
UsuńWymagania systemu to jedno, wymaganie od samego siebie to drugie. Ciężko mi jest odnieść się do Twojej sytuacji, ponieważ po prostu jej nie znam. Mogę tylko wypowiedzieć się na przykładzie swoich doświadczeń.
Mogłam uczyć w czyjejś szkole. Nie podobały mi się narzucone metody pracy i istnienie jednej świętej metody, więc sama stworzyłam sobie miejsce pracy i pracuję zgodnie ze swoim sumieniem.
Wierzę, że każdą złą sytuację zawodową da się zmienić, choć nie bezboleśnie.
Ze wszystkim się zgadzam, tylko skąd wziąć na to czas? :( Nie mam problemu z czytaniem opracowań ale nie mam pomysłu jak na nie trafiać. Nie wyobrażam sobie śledzenia stron uniwerków i przeglądania godzinami google schoolar, tym bardziej ze dostęp do badań kosztuje czasem ładnych kilkadziesiąt dolców.
OdpowiedzUsuń-Ola
PS: Szkoda że nie można wrzucić komentarza po prostu pod imieniem, bez logowania
Wiem, boli mnie brak opcji komentowania "z imienia", ale wiecznie nie mam czasu tego rozgryźć. :( Jest majówka, a ja co? Siedzę nad testami. :D
UsuńSprawdzony sposób na wyszukiwanie: kilka słów kluczowych + "research" + "pdf" (ostatnie opcjonalnie). Trzeba tylko uważać na źródło badań.
Ja codziennie spędzam kilka godzin w drodze (głównie w autobusach), a ponieważ w tym czasie ani nie przygotuję zajęć, ani niczego nie napiszę, głównie czytam badania na temat, który przyjdzie mi do głowy. Jeśli jeździsz autem, nie mam dobrej rady. Nagranie mp3 z lektora-syntezatora w drodze? ;)