badania
blokada językowa
immersja
metodyka
nauka
neurobiologia
psychologia
rady
Pokonała barierę językową dzięki jednej dziwnej metodzie. Lingwiści jej nienawidzą. Sprawdź sam!
15:14:00Z blokadą językową jest jak z toksynami w organizmie. Nikt ich nie widział, każdy z nimi walczy.*
* Wiecie jak nie lubię pseudonauki.
David A. Clark, PhD, profesor psychologii na Uniwersytecie New Brunswick (Kanada), w swoim opracowaniu The Anxiety & Worry Workbook - The Cognitive Behavioral Solution przytacza niniejszą anegdotę na temat nauki prowadzenia samochodu przez jego wówczas nastoletnią córkę.
Christina (imię córki) przez pierwsze 15 minut prowadzenia pojazdu w małym miasteczku okazywała szereg typowych objawów silnego stresu, m.in. intensywne emocjonalne reakcje na mijane samochody, dłonie zaciśnięte kurczowo na kierownicy, spięcie wszystkich mięśni. Po około 30 minutach nauki reakcje stopniowo zaczęły słabnąć.
Christina ćwiczyła prowadzenie samochodu przez kolejne tygodnie, za każdym razem radząc sobie lepiej i okazując mniej stresu. Kiedy jednak zaczęła ćwiczyć prowadzenie w większym mieście, większość symptomów stresu powróciło by rozpocząć proces oswajania się z wyzwaniem od początku.
Jak wspomina David A. Clark, historia Christiny uczy nas o dwóch właściwościach stresu (czy raczej nieprzetłumaczalnego u nas anxiety):
- Stres przechodzi sam naturalnie jeśli zostawimy go samego sobie;
- Poziom stresu zależy od danej sytuacji i konkretnej osoby.
Blokada językowa jest klasycznym przykładem sytuacji, w której fakt istnienia jakiegoś problemu sam staje się problemem.
Walcząc z barierą językową nie rozwijamy żadnych umiejętności językowych w tym sensie, iż nasza uwaga nie jest skupiona na słuchaniu, rozumieniu czy przetwarzaniu informacji w języku obcym.
Zamiast tego zaczynamy biczować się w myślach za zbyt wolny czas odpowiedzi, jąkanie się, zły dobór słownictwa albo brzydkie konstrukcje gramatyczne - jakby karcenie się w myślach miało zmusić mózg do lepszej pracy. Nagle nie zajmujemy się problemem konstrukcji języka obcego, a problemem naszych reakcji.
Zmiana myślenia:
Już nie: Mam problem z x, muszę sobie z tym poradzić.
Ale: Problem z x pokazał mi, że problem jest we mnie. Muszę sobie ze sobą poradzić!
Nie wiem czy wiecie, ale próba powstrzymania ataku paniki i uspokojenia się na siłę prowadzi do jeszcze gorszych reakcji emocjonalnych.
Ile razy ktoś mówił wam żebyście się uspokoili i przestali stresować? Ile razy wam to pomogło?
Przypomina mi to jeden z moich ulubionych komiksów:
Krótko o mojej podstawie do wymądrzania się.
Jak wiecie, przez większą część życia było mi bliżej do języków azjatyckich niż do języka angielskiego. Mam za sobą koszmarne egzaminy ustne w ambasadzie Japonii. Mam za sobą kilka przemówień w języku japońskim przed lokalsami, najpierw przed całą szkołą (300+ osób na sali), później przed dyplomatami, urzędnikami i całą zgrają organizującą wyjazd stypendialny (100+ osób na sali). Rozmawiałam po mongolsku z Mongołami, po tybetańsku z Tybetańczykami, po łacinie z doktorantką filologii klasycznej, po rosyjsku głównie sama ze sobą (najgorszy lektorat w moim życiu), po francusku z Belgami i Francuzami, podstaw języka niemieckiego uczyła mnie Niemka. Jakikolwiek popularny lub mniej język przyszedł mi do głowy - musiałam w nim mówić.
Mówiłam absolutnie fatalnie. W języku angielskim powiedziałabym, że było to atrocious.
Ale mówiłam. Można mi zarzucić paskudną gramatykę, jeszcze gorszą wymowę i miękkie kolana, ale powiedziałam co chciałam. W końcu. Po kilku minutach dukania na każde zdanie.
Do czego zmierzam:
Rozwiązanie problemu bariery językowej jest proste, ale nie łatwe.
Zamiast walczyć z barierą, obserwujcie ją. Za każdym razem kiedy brakuje wam słów lub tracicie wątek pozwólcie sobie na przytulenie przez nagłą falę kortyzolu ("miłe" uczucie łaskoczącej w klatce piersiowej paniki), odetchnijcie i spróbujcie ułożyć zdanie inaczej. Jeśli nie możecie wykrztusić nawet słowa, otwórzcie chociaż paszczę. Liczy się próba, nie efekt.
Może znowu nie wyjdzie. Może trzeba będzie otworzyć słownik, zapytać nauczyciela o pomoc, poprosić native'a o powtórzenie albo posłużyć się piktogramami. Głos będzie wam latał jak eterofon, dłonie się wam spocą, poczujecie się głupio. Ja w stresie palę okropnego buraka.
To nic.
Cokolwiek czujecie, jest to kompletnie normalne.
Wystawiajcie się na jak najwięcej niekomfortowych sytuacji lingwistycznych, a szybciej będziecie mieli to za sobą ze względu na zwykłą ilość ekspozycji.
Bariera językowa to nie jest coś, co można zwalczyć prostą sztuczką albo drogim coachingiem z Mateuszem Grzesiakiem (patrz: cyniczny tytuł artykułu). To w ogóle nie jest coś z czym się walczy. Biedna Christina zapewne znienawidziłaby prowadzenie samochodu, gdyby nauka przeniosła się z nauki jazdy na naukę panowania nad własnymi emocjami.
Garść faktów:
- Bariera językowa na pewno zniknie samoistnie.
- Im więcej (stresującej) ekspozycji, tym szybszy postęp i mniejsza panika.
- Odczuwany dyskomfort cię nie zabije.
- Ucieczka pogłębia problem - natychmiastowa ulga po uniknięciu interakcji językowej utwierdza mózg w błędnym przekonaniu, że to interakcja jest problemem i należy jej unikać za wszelką cenę. Lepiej spróbować - przynajmniej nie cofniemy postępów.
- Stres przed mówieniem pojawia się i znika. Myślicie, że jako nauczyciel czuję się komfortowo wypowiadając się w języku angielskim przed brytyjskim profesorem lingwistyki? Podobnie jedząc obiad z profesorem Miodkiem zastanawiałabym się nad każdym zdaniem.
- Pozbywanie się stresu to proces. Nie jest tak, że budzimy się i myślimy "Uff, od dziś mówię biegle". Za każdym razem jest po prostu łatwiej.
I najważniejsze na koniec:
0 komentarze